Tuż przed II Wojną Światową ukazał się piękny album fotograficzny Rafała Malczewskiego, opisujący polskie góry od Olzy po Czeremosz. Warto, by wybierając się na wędrówki górskie wrócić choć na chwilę do tej publikacji. Ja rozpocznę swoją wędrówkę po poszczególnych pasmach Karpatach, opisując różne spojrzenia i doświadczenia z codziennego życia gór.
Beskidy to piękne rozłożyste i dumne pasmo polskich Karpat. Niejako na plecach „hrubej gaździny”, góry Ochodzita w Beskidzie Śląskim, siedzę pod dostojną gruszą i moje myśli siadając na lekkim górskim wietrze w słonku „się suszą”. Lipiec – pachnie sianem, ale już swój czas ma lipa, toteż tysiące pszczół ma pożytek i od samego rana bucząc, zbierają nektar i pyłki. Ten zapach lipy i kolor jej kwiatów dodatkowo cieszą i uspakajają. W naszym „karpackim” ogródki rośnie ładnie zielenina: cebulka, rzeżucha, groszek, pietruszka. Natomiast w ogrodzie widać już na drzewach małe owoce. Jabłek i gruszek powinno być więc sporo. Gorzej z wiśnią czy czereśniami, bo majowe przymrozki zrobiły swoje, a to co obrodziło ze smakiem dziobią szpaki i drozdy.
Zbieranie siana w dzisiejszych czasach znacznie się odmieniło – tylko gdzieniegdzie układane są na ostrewkach kopy, a zamiast koszenia kosą, grabienia, obracania ręcznego – te czynności wykonywane są mechanicznie. Siano półsuche (kiszonka) zbijane jest i zawiązywane szczelnie w folię tzw. bale widoczne na polach. Natomiast suche siano jest kostkowane lub też w balach owinięte siatką. Patrzę daleko po halach i łąkach i widać, że jest jeszcze troska o ziemię, bo znaczna część pól jest koszona i wypasana , ale nie wszędzie. Jadąc ostatnio do Sanoka obserwowaliśmy jak potężnie rozwija się sukcesja lasu i krzewów, a pola i łąki wyjałowione zarastają. Krajobraz staje się smutny.
Uroda Beskidów Śląskich i Żywieckich z ciemnymi i szumiącymi lasami wraz z śródleśnymi polanami, jeszcze kwiecistymi jest krajobrazem, który daje człowiekowi uspokojenie. Widać tutaj turystów spacerujących, podziwiających ten górski, dostojny z nutą wieków i honornej pasterskiej historii krajobraz, który przywraca pokój ducha. Ale są tez i tacy turyści, który na nowoczesnych rowerach z pochyloną głową, z wysiłkiem pokonują kolejne wzniesienie czy przełęcze , nabierając przez to sił dla ciała. Beskidy Śląskie i Żywieckie są charakterystyczną częścią polskich Karpat – tu swoja wędrówkę pasterską w XVII w zakończyli Wołosi – ludzie Karpat. Przynieśli ze sobą prawo, kulturę pasterską – wołoską. Wiele wsi było lokowanych na prawie wołoskim. W tym roku jubileusz 600– lecia lokowania wsi na tym prawie obchodzi Ochotnica, a za trzy lata swój jubileusz 400 –lecia będzie obchodzić gazdowska wieś Dzianisz. Prawo wołoskie było charakterystyczne dla Karpat. Wołosi zasiedlane tereny dzierżawili, płacąc za grunt serem, wełną czy owcami. Byli ludźmi wolnymi – mogli dzierżawiony teren w każdej chwili opuścić. Byli to pasterze „ślebodni” , mogli posiadać broń i mieli obowiązek obrony granic. Byli Strażnikami Karpat. Dziś potomkowie tej kultury pasterskiej – bacowie są współczesnymi strażnikami Karpat, poprzez swoją pracę - służbę pasterską, bronią niejako krajobrazu i bioróżnorodności czyli piękną łąk i hal. Tam gdzie wypasane są owce czy krowy, są małe gazdówki - jest prawdziwe życie gór. Współcześni bacowie są również zwornikami – łączą hodowców, właścicieli gruntów, budują lokalne zaufanie wykonując służebną rolę utrzymania górskiego krajobrazu. Widzimy ich dziś blisko głównych dróg, bowiem zanikają drobne gospodarstwa rolne. Podejdźmy jednak z uznaniem do ich pracy i delektujmy się produktami wytwarzanymi na szałasach. Produkty górskie wytwarzane przez baców i gazdów dają nam nie tylko zdrowie, ale możliwość poczucia smaku Karpat.
Następną wędrówkę poświęcę Koronie Karpat – Tatrom, które są skalnym skarbem słynnego, karpackiego łuku w postaci „rogala” – który był w historii naturalną ochroną przed najazdami.
Zawitojciy do Nos !
Andrzej Gąsienica - Makowski